Pod koniec lipca wyjechałam do Afryki jako wolontariuszka salezjańska i reporterka, by realizować projekt pomocy poprzez audycje w radiu. Przed wyjazdem miałam napisać do "Niedzieli" artykuł o Dominiku, ale nie udało mi się zdążyć przed wyjazdem. Zgłębiłam jednak jego życiorys i miałam do niego szczególną pobożność.
Wróciłam z Afryki 2 września 2007 roku z malarią, ale już wyleczoną. Mimo to, położono mnie na parę dni do szpitala i w czasie USG robionego w ramach rutynowych badań kontrolnych, stwierdzono że w prawym jajniku znajduje się torbiel - 24 mm. Zrozumiałam, skąd bóle miesiączkowe i bolesne miejsce. Osierocona przez matkę, która zmarła na raka w 1997 roku, obawiałam się że może to być nowotwór (po jej śmierci z powodu nowotworów odeszło 10 osób z bliskiej rodziny). Zadzwoniłam do znajomego księdza, który utwierdził mnie w przekonaniu, by przywitać relikwie Dominika na Kawęczyńskiej – przecież Dominik jest od spraw kobiecych!
Po mszy nabyłam szkaplerz w kiosku i chciałam go poświęcić, ale ksiądz bardzo długo nie przychodził. W czasie modlitwy przyszła mi do głowy taka myśl (usłyszałam ją, ale trudno mówić o jakichś głosach): "Twoja wiara Cię uzdrowiła", że tak jest w Piśmie, że najważniejsze to wiara, że to jest centralna część życia człowieka i że nie liczy się wiele innych rzeczy, że bliskość Chrystusa i wiara w Niego sama w sobie uzdrawia i to, czy się ma torbiele, czy nie, nie jest takie istotne.
Kapłan wciąż nie przychodził. Po kilkunastu minutach zdecydowałam się wyjść i poświęcić szkaplerz później, w niedzielę, ale w progu natknęłam się na księdza, który skierował do mnie słowa „już jestem" i zrobił gest, bym wchodziła do środka. Wróciłam więc do kaplicy i modliłam się z jakąś niezwykle bezczelną ufnością, że w czasie tego duchowego przeżycia naprawdę zostanę uzdrowiona. Nawet mówiłam Dominikowi: „wiesz, ja wiem, że tak się stanie, będę uzdrowiona, jestem pewna, ale jazda."
Tak samo bezczelną ufność miałam, kiedy jechałam na ponowne USG (18.09) do mojego ginekologa(wykwalifikowany specjalista z Centrum Damiana). Jak mnie zaczynał badać, to byłam pewna, że już nie mam tej torbieli.
- Który jajnik? - zapytał
- Prawy
- No, ale tu nic nie ma.
Pomyślałam : „no nie, wiedziałam!"
Zresztą od dwóch dni nie czułam tam ucisku.
I zaczęłam podniecona dopytywać, a lekarz mówi, że czysto, że torbiel pewnie się wchłonęła, albo to było jajeczko owulacyjne, albo że się na pewno pomylili w szpitalu.
Po tygodniu ponowiłam badanie. Zdarzyło się to w dość zabawnych okolicznościach. Pierwsze badanie zawieruszyłam w domu i pewna, że go nie mam zjawiłam się w szpitalu 25.09 z prośbą o ponowne wdrukowanie wyniku. Lekarz jednak nie znalazł wyników w komputerze i zaproponował, że zrobi miponowne badanie za darmo. Wykazało ono, że torbieli na jajniku nie ma, a jak wróciłam do domu, znalazłam pierwszy wynik. Oba wskazują jasno – na jajnikach żadnych torbieli. Wygląda na to, że malaria, która miała ciągnąć się jeszcze latami, została zabita w zarodku. Wszystko mi się układa a to co się stało, do dziś traktuję jako cud.